środa, 13 stycznia 2016

Jak dzieci zrobiły furorę u Chińczyka

W niedzielę umówiłam się z koleżanką na kawę. Pogoda taka sobie, więc spacer odpada. Siedzieć w domu? Nieeee... to też odpada, bo w domu dzieci się nudzą. Przydałoby się wyjść. Tylko gdzie? Do koleżanki? Odpada, mieszka na 3 piętrze w bloku bez windy więc nie wtargam wózka choćbym go na własny garb zarzuciła.

Gdzie może iść matka z dwójka dzieci w niedzielne przedpołudnie?


Przydałaby się jakaś kawiarnia przyjazna rodzinom, niestety takich jest u nas mało, ze już nie wspomnę, że na osiedlu nie ma żadnej. Chyba jednak wyjście do kawiarni odpada. Koleżanka rzuciła hasło: CHIŃCZYK!

CHIŃCZYK?

Ten osiedlowy, całodobowy bar dla poimprezowych niedobitków?
Nieeeee, nie ma mowy!
Nie zabiorę do Chińczyka dwójki małych dzieci i to jeszcze w niedzielę w południe! Zapewne pełno tam sobotnich imprezowiczów.
Koleżanka jednak nie dawała za wygraną i ciągnęła mnie do Chińczyka.
Nie będę ukrywać, że byłam trochę zdegustowana jej propozycją nie raz lądowałam w tym właśnie miejscu po jakimś koncercie, żeby coś zjeść, albo się dobić (hehe), ale z dziećmiiiiii, w życiu!

*   *   *

No więc poszłyśmy do ... Chińczyka... :)

Byłam pełna obaw. Myślałam, że jak zobaczą w takim miejscu matkę z dwójką dzieci, która nie zamówi przecież żadnego dania (więc, żaden to dla nich klient), mało tego jedno dziecko będzie biegało po sali i "brudziło", a drugie będzie gaworzyło przeszkadzając innym w jedzeniu, to szybko nas z stamtąd wykurzą.
Moje obawy szybko zostały rozwiane, bo kelnerka okazała się bardzo miła. Rozmawiała z Alą, zaczepiała ją za każdym razem, gdy podchodziła do stolika, pytała czy smakuje jej ananas w cieście (nawet nie sądziłam, że mają tam takie desery!). Oli natomiast przyniosła wodę w miseczce żebym mogła zagrzać słoiczek. W końcu Ola wylądowała na jej rękach (!!!)

Po chwili tak mi się dzieci rozbisurmaniły, że jedna zwiedzała salę na rekach u kelnerki, a druga grała na automatach z dostawcą chińszczyzny :)

No nieźle!
Znowu okazało się, że pozory mylą. Z pozoru nieprzyjazny rodzinie Chińczyk okazał się miejscem lepszym od tych wszystkich restauracji, które mają wyznaczone kąciki dla dziecka. Przyjazna atmosfera, przyjaźni ludzie. Moim dzieciom bardzo spodobało się, że tak tam czerwono, że głośno gra muzyka...

Pewnie jeszcze tam wrócimy... na kawę (bo też mają całkiem niezłą) albo na chińszczyznę... rodzinnie :)
Także pozdrawiamy całą ekipę CHIŃCZYKA! ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Ala i Ola Template by Ipietoon Cute Blog Design