Wczoraj poznałam przyszłego zięcia. A było tak...
Idziemy z Olą do przedszkola. Nagle Ola mówi:
- Mamo, ja bym chciała Szymona zaprosić do domu na weekend.
- Dobrze, a co to za Szymon?
- No mój narzeczony z przedszkola, wiesz jak trochę dorośniemy, to się pocałujemy i weźmiemy ślub. Możemy zrobić to w naszym domu?
Trochę odebrało mi mowę, bo pierwszy raz słyszę o Szymonie, ale stara już jestem, pewnie nie nadążam za tą młodzieżą. Ola nie daje za wygraną i dalej drąży temat.
- No to jak mamo, zgadzasz się żeby Szymon przyszedł do mnie na weekend?
- No dobra zgadzam się, ale musisz mi go przedstawić.
- Zgoda! Przedstawię ci go dzisiaj.
Dochodzimy do przedszkola, Ola wchodzi do sali, idzie po Szymona, przyprowadza go i mówi:
- I to jest właśnie Szymon.
Szymon trochę chyba nie bardzo wiedział o co chodzi, ale przywitał się i tak stoi, patrzy na mnie. Zapytałam go, czy chce do nas przyjść na weekend. Szymon nic. Zapytałam czy powie mamie żeby do mnie zadzwoniła. Szymon nic.
Niezły zięć mi się szykuje... no ale dobra, musiałam iść do pracy.
Myślałam, że na tym się skończy, ale dzisiaj znowu w drodze do przedszkola Ola zaczyna ten sam temat.
- No i jak mamo podałaś Szymonowi swój numer telefonu żeby do ciebie zadzwonił i powiedział czy może do mnie przyjść.
- Nie Olu, nie podałam.
- Czemu???!!! Mamooo obiecałaś! - i prawie płacz
- Olu ja myślę, że ten Szymon, to by chyba nie zapamiętał numeru telefonu wiesz...
- Masz rację mamo, Szymon jest jakiś dziwny. Cały czas chce się bawić tylko z chłopakami, a z dziewczynami nie!
- A a tobą się bawi, Olu.
- Nie bawi się.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.
- Olu, skoro Szymon się z tobą w przedszkolu nie bawi, to nie wiem czy zechce przyjść do nas do domu, wiesz..
Olka nagle stanęła jak wryta. Myśli, myśli i nagle mówi:
- Wiesz co mamo, może jednak odwołajmy ten ślub!
Nie powiem. Trochę mi ulżyło ;)