środa, 27 stycznia 2016

Mama dzidziuś...



Jutro czeka mnie wyrwanie dwóch ósemek. Ala z Olą w tym czasie będą u babci. Postanowiłam uświadomić o tym swoją starszą córkę, oto jak wyglądała nasza dzisiejsza rozmowa:

- Alusiu jutro po przedszkolu jedziesz z Olą do babci, cieszysz się?
- Tak, bardzo! Czy będziemy tam nocować?
- Nie, będziecie tam tylko do czasu aż was z tatą odbierzemy
- Buuu, a dlaczegoooo???
- Bo tata mnie zawozi do dentysty na wyrwanie dwóch zębów, następnie przyjeżdżamy po was do babci, a potem do domu wracamy
- Będziesz miała dwa zęby wyrwaneee?? Ale już na zawszeee???
- Tak
- O nieeee... a które to zęby?
- A takie głęboko w buzi, których nie widać! Także nie martw się o mnie. Nic mi nie będzie. Pewnie będzie mnie trochę bolało, a potem przestanie.
- Pocieszę cię
- Dziękuję ci córeczko


- Ej mamaaaa... a kiedy ci usuną te z przodu zęby?
- Mam nadzieję, że nigdy! No to ty Ala!
- Hahaha, to dobrze, bo jakby tak się stało to bym sobie pomyślała, że zdzidzusiałaś na starość!

wtorek, 26 stycznia 2016

Maminsynek



Nikt mnie tak nie umie rozśmieszyć jak mój Kochany Aluś.

- Hahahahahahaha!
- Ala cicho! Bo obudzisz siostrę!
- Aaaaaahahahahaha!
- Ala! Z czego się tak śmiejesz??
- A bo mi się przypomniało co dzisiaj Patrycja powiedziała Hubertowi, hahahahahahaha!
- No co takiego mu powiedziała?
- Mamin, mamin, maminsynek!
- Aha, a co to znaczy maminsynek?
- No, jak chcesz wiedzieć, to się musisz zapytać Patrycji, bo ja niestety nie wiem...

No Aluś po prostu i tyle! :)

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Zgaszona!

Miałam dzisiaj naprawdę ciężki dzień. Jestem zmęczona, śpiąca i boli mnie brzuch. Na szczęście Aluś jeszcze nie śpi, chociaż jest już późno (o cholera, przecież ona powinna już spać!) i jest zawsze blisko. 



- Mamusiu kochasz mnie?
- No pewnie, że cię kocham!
- Zawsze?
- Tak, zawsze cię kocham! Nawet wtedy kiedy się na ciebie troszeczkę złoszczę...
- Ale wiesz, że złość piękności szkodzi!?

I tak oto mama została zgaszona przez 5-letnią dziewczynkę.


sobota, 16 stycznia 2016

Nie sądź, bo będziesz sądzony!

Wściekłam się! Ala ostatnimi czasy jest tak buntownicza i flegmatyczna, że postanowiłam wymyślić coś, by postawić ją do pionu i troszkę zmotywować do bycia grzeczną. Ciągle zakazy i nakazy, kary i upominanie nie bardzo zdają egzamin wymyśliłam więc, że może bardziej motywujące będzie dla niej jeśli będzie nagradzana za dobre zachowanie. Kiedyś robiłyśmy już tablicę motywacyjną i działała, Ala co prawda była trochę młodsza, ale przecież dzieci uwielbiają nagrody! Tym razem na pewno też zadziała!
Zaprowadziłam więc moje dziecko do kuchni i pokazałam jej kartkę z wyznaczonymi dniami tygodnia, która zawisła na kuchennej lodówce.

Zasady są proste:
Za każdym razem, gdy Ala będzie się słuchać i szybko wykonywać zadane czynności dostanie uśmiechniętą buźkę. Za każde brzydkie zachowanie, krzyk, płacz i nieposłuszeństwo - buźka smutna.

Na koniec tygodnia bilans i NAGRODA lub jej brak.

Pierwszego dnia zauważyłam poprawę w zachowaniu Ali i bardzo mnie to ucieszyło. Jednak moja radość nie trwała długo, bo już drugiego dnia "uczeń przerósł mistrza". Po śniadaniu Ala woła mnie do kuchni, bo chce mi coś pokazać.

Idę, patrzę i oczom nie wierzę.




Ala stoi przy lodówce, a na lodówce dwie kartki:

- Mamo! Od dziś ty i tata będziecie zdobywać u mnie znaczki. Uśmiechnięte i smutne buźki.
- Za co te znaczki niby mamy zdobywać?
- Nooo, za zachowanie oczywiście! I tata już ma pierwsze znaczki i ty też już masz.

Podchodzę bliżej, patrzę, no rzeczywiście... są i buźki. Tata ma dwie smutne i jedną wesołą, a ja mam trzy wesołe i jedną smutną.

- Za co są te uśmiechnięte buźki? - pytam nie wierząc w to co widzę
- Nooo, za dobre zachowanie, za to, że zajmujesz się Olą i takie tam...
- No dobra, a za co są te smutne?
- Tata ma smutną za siedzenie na komputerze i za to, że się nie chciał dziś ze mną pobawić.
- A ja za co?

Ala myśli, myśli...

- Za to, że się pytasz!

No cóż.
Nie sądź, bo będziesz sądzony!

środa, 13 stycznia 2016

Spike dupa! :)

Za każdym razem gdy jesteśmy na spacerze i przechodzimy obok kiosku wielobranżowego Ala prosi mnie o saszetkę z kotkiem, która leży oczywiście na samym środku witryny sklepowej i kusi oko. Wiele razy już tamtędy przechodziłyśmy, ale jeszcze nie złożyło się, zeby tam wejść, bo albo nie miałam pieniędzy przy sobie, albo padał deszcz więc trzeba było szybko do domu ciekać, albo się spieszyłyśmy albo cośtam...
Dziś znów szłyśmy tamtą drogą i Ala znów mi o tym przypomniała, że "bardzo chciałaby saszetkę z kotkiem". Tym razem jednak nie było ani za późno, ani deszczowo, ani nawet Ala nie była niegrzeczna (hehe), więc nie było wymówki, by się na to nie zgodzić. No więc zgodziłam się, ale zanim podeszłyśmy do kiosku musiałam wygłosić matczyna mowę ;)

mlpfanart.wikia.com

- Alusiu, za chwilę dostaniesz ode mnie pieniążka, wejdziesz do kiosku i poprosisz panią o tą saszetkę z kotkiem. Ja będę stała z wózkiem przed sklepem, bo nie chcę by Ola się zbudziła, zgoda?

- Zgoda!

- Aha i jeszcze jedno, po kupieniu tej figurki będziesz zobligowana do grzeczności, zgoda?

- Zgoda!

- A jesli nie będziesz grzeczna, zabieram nagrodę, zgoda?

- Zgoda! Mamusiu ja będę grzeczna na pewno - zapewniała mnie malutka dziewczyna podskakując w miejscu z radości - bo ja wiem, że nie można być niegrzecznym ani w domu, ani w przedszkolu. Wiem, że trzeba słuchać mamy, taty, babci, dziadka i pani w przedszkolu i wiem, ze też nie wolno przeklinać...

- STOP! - przerwałam ten monolog wypowiadany bez tchu - A ty przeklinasz w przedszkolu?

- Nieeee, ja nie przeklinam, bo wiem, że nie można ale dziś mi się wypsnęło brzydkie słowo jedno...

- Jakieeeeee?!

- Nie mogę ci powiedzieć, bo to tajemnica!

- Ojjj tam. Mamusi możesz powiedzieć!

- A nie powiesz nikomu?

- Nie powiem.

- Spike dupa!

OJ ALUŚ MÓJ ALUŚ :)

Jak dzieci zrobiły furorę u Chińczyka

W niedzielę umówiłam się z koleżanką na kawę. Pogoda taka sobie, więc spacer odpada. Siedzieć w domu? Nieeee... to też odpada, bo w domu dzieci się nudzą. Przydałoby się wyjść. Tylko gdzie? Do koleżanki? Odpada, mieszka na 3 piętrze w bloku bez windy więc nie wtargam wózka choćbym go na własny garb zarzuciła.

Gdzie może iść matka z dwójka dzieci w niedzielne przedpołudnie?


Przydałaby się jakaś kawiarnia przyjazna rodzinom, niestety takich jest u nas mało, ze już nie wspomnę, że na osiedlu nie ma żadnej. Chyba jednak wyjście do kawiarni odpada. Koleżanka rzuciła hasło: CHIŃCZYK!

CHIŃCZYK?

Ten osiedlowy, całodobowy bar dla poimprezowych niedobitków?
Nieeeee, nie ma mowy!
Nie zabiorę do Chińczyka dwójki małych dzieci i to jeszcze w niedzielę w południe! Zapewne pełno tam sobotnich imprezowiczów.
Koleżanka jednak nie dawała za wygraną i ciągnęła mnie do Chińczyka.
Nie będę ukrywać, że byłam trochę zdegustowana jej propozycją nie raz lądowałam w tym właśnie miejscu po jakimś koncercie, żeby coś zjeść, albo się dobić (hehe), ale z dziećmiiiiii, w życiu!

*   *   *

No więc poszłyśmy do ... Chińczyka... :)

Byłam pełna obaw. Myślałam, że jak zobaczą w takim miejscu matkę z dwójką dzieci, która nie zamówi przecież żadnego dania (więc, żaden to dla nich klient), mało tego jedno dziecko będzie biegało po sali i "brudziło", a drugie będzie gaworzyło przeszkadzając innym w jedzeniu, to szybko nas z stamtąd wykurzą.
Moje obawy szybko zostały rozwiane, bo kelnerka okazała się bardzo miła. Rozmawiała z Alą, zaczepiała ją za każdym razem, gdy podchodziła do stolika, pytała czy smakuje jej ananas w cieście (nawet nie sądziłam, że mają tam takie desery!). Oli natomiast przyniosła wodę w miseczce żebym mogła zagrzać słoiczek. W końcu Ola wylądowała na jej rękach (!!!)

Po chwili tak mi się dzieci rozbisurmaniły, że jedna zwiedzała salę na rekach u kelnerki, a druga grała na automatach z dostawcą chińszczyzny :)

No nieźle!
Znowu okazało się, że pozory mylą. Z pozoru nieprzyjazny rodzinie Chińczyk okazał się miejscem lepszym od tych wszystkich restauracji, które mają wyznaczone kąciki dla dziecka. Przyjazna atmosfera, przyjaźni ludzie. Moim dzieciom bardzo spodobało się, że tak tam czerwono, że głośno gra muzyka...

Pewnie jeszcze tam wrócimy... na kawę (bo też mają całkiem niezłą) albo na chińszczyznę... rodzinnie :)
Także pozdrawiamy całą ekipę CHIŃCZYKA! ;)

niedziela, 10 stycznia 2016

Szantaż tak straszny, że aż śmieszny

Co robi dziecko jeśli czegoś bardzo chce? 

PROSI

Co robi dziecko, jeśli czegoś bardzo chce, ale mama nie chce tego dać?

WYMUSZA PŁACZEM

A co robi Ala, która bardzo czegoś chce, czegoś czego mama nie chce dać, a sposoby na wymuszanie się skończyły?

ALA PRZECHODZI DO SZANTAŻU

A szantaż w wykonaniu Ali jest tak "straszny", że aż śmieszny :)



- Mamo chcę twoją komórkę!
- Nie
- Ale ja chcę!
- Aluś, nie teraz
- Ale ja chcę teraz!
- Nie możesz teraz, bo teraz się ładuje
- Chcę teraz i już!!
- Nic z tego
- MAMOOO! TERAZ CHCĘ TWOJĄ KOMÓRKĘ!!!
- ...
- Mamo słyszysz mnie?
- Tak
- TO MÓWIĘ, ŻE CHCĘ TWOJĄ KOMÓRKĘ!!!!
- ....
- Mamo, chcę twoją komórkę, a jak mi jej nie dasz TERAZ to już nigdy nie powiem, ci że cię kocham, a będę mówiła wręcz przeciwnie!
- Czyli co?
- No, że cię nie kocham...
- Bardzo mi przykro z tego powodu...
- Ale ja to będę mówiła, tylko dzisiaj, jutro już znowu będę mówiła, że cię kocham. Chyba, że mi nie dasz teraz komórki, to będę mówiła, że cię nie kocham i będę tak mówiła dotąd, aż mi poprawisz humor i dasz mi komórkę...

Cholera... zamotałam się już w samym czytaniu! HAHA! ;)

piątek, 8 stycznia 2016

Wyobraźnia nie ma granic!

Dzisiaj kolejny przykład na to, że wyobraźnia ludzka nie ma granic, a wyobraźnia dziecka to galopujący radośnie kucyk, który nie daje się zatrzymać :)



Ala dzisiaj przy czesaniu wygłosiła taki oto monolog:

- Wiesz co mamo... czasami jak mnie czeszesz to mnie pociągniesz za włoski i wtedy mnie boli, ale to nic mamo, bo ja wiem, że to niechcący. A wiesz co mamo, jak mnie tak ciągniesz za te włosy to czasem się może tak zdarzyć, że mi wyrwiesz je z głowy o tutaj. A jak mi je z tej głowy wyrwiesz to będę tam miała dziurę! I przez tą dziurę będą uciekać wszystkie moje myśli. To niedobrze mamo! Jak mi uciekną moje myśli i plany to inni będą mogli je poznać i co ja wtedy zrobię...?! Mamoo!!

Oczywiście mnie zamurowało!

Ps. Muszę przypominać, że tatuś tej słodkiej panny jest filozofem? ;)

wtorek, 5 stycznia 2016

Najlepsza zabawka



Można dziecko obłożyć tysiącem zabawek małych, dużych, średnich, grających, świecących, piszczących, grzechoczących, szeleszczących, puchatych, niepuchatych, śliskich, gładkich, pofałdowanych, okrągłych czy kanciastych... a i tak najlepszą zabawką będzie własna skarpeta!

OLA! :)

sobota, 2 stycznia 2016

Łasuch



- Mamusiu, mamusiu mogę sobie coś wybrać z paczki od Mikołaja?
- Możesz
- W takim razie wybieram sobie tą czekoladkę..

A czekoladka była malutka. Dziecko niepocieszone. Smutna minka.

- No dobra, to masz tutaj jedną, a tutaj drugą na drugą nóżkę.

Dziecko ucieszone! 

A po chwili...

- Mamusiu, mamusiu mogę dostać jeszcze dwie czekoladki, na jedno kolanko i na drugie?
- Nie, już wystarczy
- Wrrrrrrr....

Dziecko niepocieszone, ale nie poddaje się...

- Mamo! Albo dasz mi czekoladkę, albo będę musiała cię zniewolić!
- No dobra, to mama chcę być zniewolona!

Jak się okazuje dziecięca wyobraźnia nie ma granic. Natychmiast zostałam obstawiona dookoła poduszkami, zabawkami, bujaczkiem, kołyską...

- A widzisz! I teraz jak będziesz szła po czekoladkę dla mnie, będziesz musiała wykopać tunel, żeby się stąd wydostać! 


MÓJ CUDOWNY ALUŚ!


Mistrzyni wymówek



Ala dzisiaj cały dzień dokazywała. Tak rozbawiona już dawno nie była. To zapewne resztki energii posylwestrowej. Na Sylwestrze świetnie się bawiła, wytrzymała do północy, zobaczyła fajerwerki i padła po 1.00 w naszym łóżku, w polarowej czapce na głowie i z grającym misiem w ręku (to prezenty, które z Olą dostały od naszych gości sylwestrowych - Ani i Kamila).

Dobry humor dzisiejszego dnia jednak przerwała jej jedna myśl.

- Mamoooo? Czy w poniedziałek idę do przedszkola?
- Tak kochanie.
- Ale ja nie chcę iść do przedszkola, bo tam jest niefajnie!

Ala co jakiś czas, szczególnie po dłuższych przerwach niechodzenia do przedszkola miała napady "przedszkolnego niechcieja", którymi czasami potrafiła zamęczyć. Tak też było i tym razem. Gdy tylko sobie przypomniała o przedszkolu, w kółko powtarzała, że nie chce tam iść. Dzisiaj jednak wymyśliła dodatkowo coś jeszcze:

- Mamo ja się chcę wypisać z przedszkola!
- Dlaczego?
- Bo nie chcę tam chodzić!
- Kochanie nie możesz się wypisać..
- Ale ja chcę się wypisać...

I tak było przez pół dnia, aż w końcu o tym zapomniała, a przynajmniej tak mi się wydawało... Późnym wieczorem, gdy karmiłam Olę, nagle otwierają się drzwi pokoju i wpada Ala:

- Mamo, mamo! - krzyczy szeptem widząc, że usypiam siostrę
- Co się stało? - szepczę i ja
- Jestem bardzo chora - oznajmia nie ukrywając podniecenia
- Ooooo, jak mi przykro, w takim razie nie możesz pojechać jutro do babci...
- Ale ja jestem chora tylko tak, że nie mogę iść do przedszkola, do babci mogę pojechać...

No mistrzyni! :)
 

Ala i Ola Template by Ipietoon Cute Blog Design